Ostatniej ciepłej nocy tego lata niebo wybuchnęło gwiazdami. Rozsiane po całym nieboskłonie jarzyły się jak żar rozsypany po ciemnej ziemi. Pod nimi przelatywały drapieżniki, śmigając od drzewa do drzewa, wypatrując ofiar w gęstej trawie. Revenna zostawiła obozowe namioty w tyle i snując się w mroku, dotarła do małego stawu, gdzie kobiety z wioski prały ubrania. Teraz nie było tutaj jednak nikogo, tylko ślady stóp nad brzegiem zimnej wody. Przysiadając pod drzewem, czarodziejka oparła się o nie, krzyżując ręce pod głową i odetchnęła głęboko. Było cicho, poza natrętnie brzęczącymi w trawie owadami, świat był pogrążony w dziwnym, magicznym letargu. Jak gdyby przez chwilę przestał być Aduanem, a jakąś wyrwą, pośrednią pomiędzy snem a rzeczywistością.
Telvan mówił, że takie noce niosą ze sobą wielkie wydarzenia. W takie noce podejmuje się wielkie decyzje i ponosi wielkie konsekwencje. Pierwotna magia jest najsilniejsza, a przepowiednie sięgają daleko. Czarodziejka nie miała pojęcia, o czym mówił towarzysz z czasów pogromu. Cała jego paplanina wydawała się tylko żartem, żeby zająć wszystkim myśli, choćby na chwilę. Odciągnąć od tego, co dzieje się kilka ulic dalej.
Podniecenie połączone z lękiem, gdy człowiek przedziera się przez ciemność nocy, jest powodowane tylko naturalnym ludzkim lękiem, niczym więcej — powtarzali uczeni, starając się wyrwać istnienie magii ze swego pojmowania świata, jak korzenie chwastu. — Noc niczym się od dnia nie różni, tyle że słońce kryje się za horyzontem.
Tylko nocą widać cały świat — powiedział Crainaegh, gdy czterech czarodziei przywiązanych do słupów starało się za wszelką cenę wyrwać z objęć ognia. I powtarzał to wiele razy później, gdy wyswobodził siebie i innych z parytowych łańcuchów, przeniósł cudem daleko poza miasto, daleko poza Avię.
Świat, który znała, już minął. Znów. Kolejny raz trzeba było odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A wszystko było niby takie samo, a jednak inne. Czarodziejka westchnęła znowu. Jak podróżnik, który zbyt daleko oddalił się od wszystkiego, który błądził latami, by wreszcie wrócić do domu. I zastać go zburzony, zrównany z ziemią. Na jego miejscu zaś inny dom, zamieszkany przez obcych ludzi.
Tylko nocą widać cały świat.
Tę wojnę czarodzieje przegrali, raz na zawsze. Wszyscy, którzy znają pogrom z lat dziecięcych, pogodzili się ze swym losem. Wszystkich, których pogrom zastał niespodziewanie, mogli albo się poddać, albo zginąć. Lecz cóż to za życie — wiecznie w cieniu, wiecznie za zasuniętymi zasłonami i zamkniętymi drzwiami?
A magia przyciągała ją do siebie, jej nici przerastające świat pulsowały, przemawiały do umysłu, zachęcały do wypowiedzenia choćby jednego słowa, błagały o choćby jedną myśl, nieostrożny gest. Jak gdyby czarodziejka nigdy nie miała władzy nad samą sobą, a opanowanie i zrozumienie magii było tylko złudzeniem, które wpojono jej w Van Torze. Zrodzona jako łącznik z magią, uwięziona z własnym, niebezpiecznym darem; być może wszystko, co mówili nauczyciele, było kłamstwem? Być może to nie czarodzieje kontrolowali magię, może to magia kontrolowała ich?
Przedtem klarowny, czarnobiały świat nagle zaczął nabierać barw, jakimi malowały się wszystkie wątpliwości. Co teraz, gdy nie potrafi odnaleźć się w tej teraźniejszości? Co potem, gdy wreszcie znajdzie sobie miejsce w Loravii? Co wtedy, gdy wreszcie okaże się, że czarodzieje nie są już nikomu potrzebni? Czy wreszcie przyjdzie czas, gdy pozwoli odebrać sobie swoją wieczną młodość i umrzeć, tak jak umierają inni?
Tak bardzo martwicie się przyszłością, że zapominacie o teraźniejszości. I znów słowa Crainaegh’a zabrzmiały jej w pamięci.
Powoli Revenna przywoływała do siebie obrazy wszystkich czarodziei, których znała. Zmęczenie zaczęło mieszać wspomnienia. Rzeczywistość zaczęła topnieć jak podgrzewany wosk, postrzeganie odpłynęło, kontrolę przejęła podświadomość. Przez moment widziała Telvana siedzącego tuż obok, z tym swoim ciężkim kosturem w ręce, który nosił ze sobą bardziej dla wizerunku, niż użytku. Potem Yarissa, obwieszona spalonymi resztkami szmat, starała się obmyć osmaloną twarz w wodzie. Swąd zwęglonego ciała stawał się nie do zniesienia… I nagle zaczęli pojawiać się inni, wyłaniać z ciemności — jedni zmasakrowani, opływający krwią. Inni zmienieni nie do poznania, kryjący swoją tożsamość za profesjami kupców, bankierów, szlachty, rozmawiający z osobami, których Revenna nie mogła dostrzec.
— Sieć pęka — powiedział Telvan, gładząc kostur. — Sieć pęka…
Czarodziejka poruszyła się, chciała dopytać o więcej, ale jej słowa ginęły w szumie traw. Telvan nie zwracał na nią uwagi, jak gdyby wcale nie siedziała tuż obok.
— Revka, Revka, obudź się no wreszcie! Już świta!
Pisk dziecięcego głosu przedarł się przez mgłę snu i czarodziejka zobaczyła rozpromienioną twarz Aleny.
— Gdzieś ty tu zawędrowała? Nie zmarzłaś? Jeszcze nabawisz się czegoś, niech cię Yetuna uchroni! Czemu nie powiedziałaś, że nie będziesz nocować w obozie? Zresztą, już wiem, gdzie mieszka ta zielarka, zabierz mnie tam, póki jeszcze mam czas, proszę!
Słowa sypały się jak ziarno, a czarodziejka ledwie łapała, o co chodzi. Revenna przetarła oczy i powoli podniosła się spod drzewa. Wszystkie mięśnie bolały, jak gdyby bity miesiąc pracowała przy żniwach. Najchętniej zniknęłaby znów na cały dzień i pogrążyła się w myślach, szukając dalej odpowiedzi na wszystkie pytania, oglądając Loravię taką, jaką ją pamiętała z początku tego tysiąclecia. Ale cóż, dla Aleny była już jak starsza siostra i nie potrafiła jej odmówić.
— Nie jest jeszcze za wcześnie? — mruknęła, czując, jak całe siły wypływają z niej gdzieś w głąb ziemi, a zostaje sama skorupa. Mimo wszystko dobrze nocy nie przespała.
— Gdzie tam, przecież już dawno świta! No proszę, potem będę musiała pomóc Nidarowi z wozem, coś pękło w nocy i trzeba nową belkę znaleźć…
Dom zielarki był wcale niemały i zadbany, aż zbyt bogaty, zważając na to, że zielarze mimo wszystko fortuny na ziołach nie mogli zbić. Revenna przyjrzała się gęsiom pasącym się nieopodal i westchnęła — takie życie byłoby już lepsze od wszystkiego, czego przez te wszystkie lata doświadczyła. W spokoju, daleko od wszystkiego. Życie dla samej siebie, bez magii, bez strachu.
Kobieta poprawiła jeszcze lnianą spódnicę i zapukała mocno w dębowe, masywne drzwi. Alena dreptała w miejscu dopóki Revenna nie fuknęła i doprowadziła ją do porządku. Drzwi otworzył dorosły, nieco podstarzały mężczyzna. Wyglądał na solidne czterdzieści parę, może nawet pięćdziesiąt lat. Dobrze zbudowany, postawny jak żołnierz, zapewne był panem domu.
I wtedy instynkt jakby ukłuł Revennę szpilką w ramię, ostrzegł, kazał zawrócić natychmiast, zasłonić twarz. Ale czarodziejka nie drgnęła, choć zmysły drżały niespokojnie. To tylko stare nawyki — pomyślała, uśmiechając się przyjaźnie, jak najbardziej tylko mogła.
— Gvardenval, panie! Szukamy domu pani Reseigh, tutejszej zielarki, czybyśmy dobrze trafiły? — wyskoczyła Alena, zanim czarodziejka otworzyła usta.
Mężczyzna zmarszczył brwi i kiwnął głową, ale nie zaprosił nieznajomych do środka, co jak na Loravskie zwyczaje było zupełnie dziwne.
— Owszem. Zaczekajcie tutaj — odpowiedział, patrząc krytycznie na ubłocone buty Revenny. — Co was właściwie sprowadza? — zapytał jeszcze, zatrzymując się w pół kroku i spoglądając przez ramię.
— Chodzi o nią — Revenna położyła na ramieniu Aleny dłoń. — Rany, które kiedyś jej zadano, nie chcą zniknąć, a minęło już wiele czasu — wyjaśniła czarodziejka.
Mężczyzna znów kiwnął głową i zamknął drzwi.
— Nie wpuszczą nas do środka? — Alena podrapała grzbiet dłoni. Też poczuła dziwnie, wreszcie nie tak w Loravii postępowano.
— Cóż, czy wyglądamy aby na pewno bezpiecznie? Złodziei i złodziejek w Loravii pełno, nikomu nie trzeba kłopotu w domu. Zresztą mimo wszystko, nasza karawana nie ma najlepszej reputacji.
Ogromny
Świat
Aduan. Gigantyczny świat, naznaczony konfliktem i przepleciony magią. Od złotych piasków Kadoru, przez ofite zimie Imperium, tętniące życiem miasta Avii i czarne brzegi Loravii.
Ogromne możliwości
Fabuła Aed Varen pozwoli ci wykreować historię z krwii i kości. Luźne limity, duża dowolność w kreowaniu i nieprzerwanie rozwijające się realia staną się twoim narzędziem do stworzenia nieprzeciętnej postaci.
Ogromne możliwości
Fabuła Aed Varen pozwoli ci wykreować historię z krwii i kości. Luźne limity, duża dowolność w kreowaniu i nieprzerwanie rozwijające się realia staną się twoim trlalalaaieprzeciętnej postaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz